wtorek, 14 kwietnia 2009

Musisz dziś byc smutny

Obudziłam się dziś o 6.00 w związku z nerwowym wieczorem spać mi się nie chciało, więc prosto z łazienki powędrowałam przed telewizor. Przez moment oglądałam przystojnego pana, który uczył jak się robi nugat, a później przełączałam kanały w oczekiwaniu na Szymona Majewskiego, który miał porozmawiać do mnie już o 7.05 na tvn7.
Ale o 7.05 na tvn7 zamiast SM show zaczął się jakiś dziwny serial. Dziwne, poszukałam na innych stacjach, ale tam też jakieś nieścisłości w programie. Dopiero na programie telewizji publicznej zauważyłam zmianę loga na czarne. Pomyślałam sobie coś niecenzuralnego i poszłam na śniadanie, ale stare przemyślenia znów wróciły. Stare, bo odkąd pamiętam pojawiały się przy okazji tej durnej rewolucji jaką jest Żałoba Narodowa. A ja się pytam: po co mi ta żałoba? Jak tylko skończę pisać włączę sobie nieżałobną muzykę, a popołudniu spotkam się z Przyjaciółką żeby poplotkować o naszych problemach z facetami. Przez cały dzień nawet nie pomyślę o tych ludziach. Zresztą nie oglądałam wczoraj żadnego programu informacyjnego, więc niewiele wiem. I wcale się tego nie wstydzę , bo mimo, że mogę szczerze współczuć rodzinom nieżyjących osób, to za żadne skarby nie mogę zdobyć się na żałobę. Bo czy żałoba nie powinna być w nas? Kiedy niedawno zmarł mój kolega nie zmuszałam sąsiadów i lokatorów do wyłączenia prądu czy słuchania muzyki klasycznej. Sama opłakiwałam go przez trzy dni i było to szczere, nikt mnie nie musiał zmuszać do tego jakimiś zewnętrznymi ograniczeniami. Żałobę narodową w związku ze śmiercią papieża, zniosłam naturalnie, bo trzy lata temu sama pobiegłam do kościoła, niespecjalnie miałam ochotę oglądać wtedy telewizję, nawet te głupie programy ku pamięci mnie drażniły. Ale żałoba narodowa związana z jakimiś wypadkami, nawet największymi wydaje mi się czymś sztucznym. No bo kto, z Was szczerze zapłakał nad śmiercią tych ludzi? Kto wolny dzień chce spędzić oglądając koncerty czy stare filmy? Myślę tez, że rodziny zabitych mają tę żałobę głęboko w nosie. Oni teraz strasznie cierpią. Ich telewizory są wyłączone i mało ich interesuje czy cała Polska płacze nad śmiercią ich ukochanych. Oni płaczą, nie wiedzą co dalej i boją się jutra. To jest dla nich ważne, a nie to czy o 7.05 w Łękach na południu Polski cierpiąca na bezsenność Krystyna będzie się śmiała z żartów Majewskiego. Kto chcę tę żałobę przeżyć, przeżyje i bez ograniczeń ze strony mediów. A my nie dajmy sobie wmówić, że jeśli nie jesteśmy pogrążeni w wielkim smutku z powodu tej tragedii, to jesteśmy zwyrodnialcami. Nie jesteśmy, po prostu nie mamy obowiązku płakać nad śmiercią ludzi, których nigdy nie widzieliśmy.

wtorek, 31 marca 2009

Formy rozrywki w mediach

Czy Doda wspinająca się na Mount Everest jest bardziej zajmująca niż Mandaryna jeżdżąca samochodem? A może jednak śniadanie z Palikotem bardziej nas intryguje? Wiemy wszystko czy tylko nam się wydaje?

W dobie telewizji dla wielu ludzi znalezienie rozrywki nie stanowi problemu. Jest przecież tyle ciekawych programów. Hmmm… Ciekawych? No tak... Wartościowych?? Czy kiedy oglądamy programy, rozrywkowe (zwłaszcza w stacjach komercyjnych) zastanawiamy się dlaczego tak się nam one podobają? Dlaczego o oglądaniu niektórych niekoniecznie przyznajemy się przed znajomymi? W co uderzają twórcy takich rozrywek? Programy rozrywkowe zasadniczo dzielą się na kilka kategorii…

Teleturnieje, a raczej „teleturnieje”- programy, które kiedyś były całkiem znośne i można było podczas ich oglądania potrenować zwoje mózgowe, zamieniły się w „najsłabsze ogniwa” czy „gry w ciemno”… Programy, w których pytania są na poziomie wczesnego gimnazjum cała zabawa polega tkwi w tym czy prowadzącemu uda się tak zamotać gracza, żeby nie wiedział on ile wygrał, co jest jego i miał ochotę uciec ze swoimi kopertami z przed kamery i sprawdzić, czy coś przywiezie do domu, czy jeszcze dopłaci do całej zabawy. Ogólne teleturnieje mają prowadzić raczej do psychicznego (nie mylić z intelektualnym) zmęczenia zawodnika a widzowi przed telewizorem dać poczucie wszechogarniającej wiedzy („bo znałem przecież odpowiedzi na cztery pytania”).

Kolejne programy to programy z udziałem „gwiazd”… „Żądło” czy „jak mieszkają gwiazdy”. Wygląda to tak: Zapraszamy sobie gwiazdę (najlepiej Mandaryne czy Frytkę)i przeciskamy ją przez praskę do czosnku: ile ma lat? Jakich kosmetyków przeciwzmarszczkowych używa? Ile operacji plastycznych przeszła? Jakie ma plany na przyszłość i z kim miała romans? Nie żeby była to z mojej strony jakaś litość dla gwiazdy… ale do jakiego poziomu się zniżamy? Co nas interesuje? Dlaczego? Czy mamy aż tak wielkie kompleksy, ze koniecznie chcemy wiedzieć jakie go papieru toaletowego używa Kuba Wojewódzki i czy Doda też ma problemy z mężczyzną swojego życia ? Wszelkie intymne informacje z życia znanych i lubianych są nam bardziej niezbędne niż poranna kawa.

Na podobnych strunach grają programy typu reality-show. Nasze chorobliwe pragnienie bycia normalnym, takim jak inni pcha nas przed telewizory. I znowu gonitwa pytań: ile jedzą? Czego? Jak często myją zęby, zakochają się w sobie czy nie? Szukamy podobieństw, jakiegoś wspólnego człowieczeństwa, które w przewrotny sposób raczej nas zezwierzęca. Uczestnicy tych programów stają się gwiazdami, są popularni prowadzą inne programy nie muszą nawet wykazywać specjalnych umiejętności, wystarczy, że mają „twarz”, bo to zwiększa oglądalność, a o to przecież chodzi.

Na wyżej wymienionych przykładach się nie kończy. Jest bardzo dużo programów muzycznych , konkursów, które otwarcie i wprost mają zapewnić rozrywkę.

Oczywiście krytyka wszystkich tych tych programów nie byłaby sprawiedliwa, bo telewizja powinna dostarczać rozrywki. Ale czy koniecznie zależy nam, by dostosowywaną rozrywkę do najniższych potrzeb? Czy za takich nas mają uważać, za rządnych nagości i skandali, zmiksowanej papki, którą można przyjęć bez zastanowienia?

do biegu! gotowi! start!

Media Map

Może być Media Markt może być mind map, więc i Media Map znajdzie swoich zwolenników.

Dlaczego tak?

Czym są media każdy świetnie wie... Ale czy każdy wie jak one działają? Jak wpływają na nasze życie? Jak można w pełni korzystać z ich dóbr rezygnując tylko z tego co nie ma żadnej wartości?

Oczywiście mój blog nie będzie wypunktowanym przepisem jak się tego nauczyć (w końcu nasze życie to nie sernik-nie ma dobrego przepisu... :)),ale może bardziej czymś na kształt.. ja wiem... symulatora? Prowokacji?

Zobaczymy jak mi to wyjdzie :)

Pierwsza?